Wiele lat temu miałem okazję brać udział w szkoleniu produktowym realizowanym przez specjalistę, który przyleciał do nas ze Stanów. Młody, kompetentny chłopak, do tego bardzo otwarty i rozmowny, więc w trakcie przerw miło nam się gawędziło. Rozmawialiśmy także, o tym gdzie pracuje i jak. Ku naszemu zaskoczeniu okazało się, że pracuje setki mil od miejsca, w którym znajduje się jego firma i pracę swoją wykonuje całkowicie zdalnie. W tamtym czasie robiliśmy wielkie oczy – jak to, jak tak w ogóle można? Pamiętam jak dziś, chłopak mówił, że na początku było mu trudno i musiał wprowadzić pewne żelazne zasady, których przestrzeganie gwarantowało mu utrzymanie odpowiedniej produktywności. Tak jakby chodził normalnie do pracy – codziennie wstawał rano, jadł śniadanie, golił się, ubierał i o określonej godzinie siadał przed komputerem. Miał też wyznaczone przerwy na lunch, gdzie po prostu wstawał od biurka, szedł do kuchni itp. Pracę kończył też o ustalonej godzinie i mimo, że pracował  i odpoczywał w tym samym pokoju nadchodził taki moment, gdzie zamykał komputer i „przełączał się w inny tryb”. Mówił, pamiętam jak dziś, że jakiekolwiek odstępstwo od reguł, które sobie narzucił, powoduje, że „dzień mu się rozłazi”.

Kilka lat później przyszła pandemia, która można powiedzieć – z dnia na dzień pokazała, że „da się”. Wiele firm, wiele instytucji, także publicznych, wysłało swoich pracowników na pracę zdalną. Co więcej – okazało się, że nawet spotkania biznesowe, projektowe, komitety sterujące możliwe są w trybie zdalnym. Okazało się, że nie trzeba jechać trzech godzin przez pół Polski po to tylko, żeby odbyć godzinne spotkanie z klientem i potem wracać przez kolejne trzy godziny.

A dziś? Dziś świat już jest inny. Dziś już chyba nikt nie kwestionuje, że w szczególności w IT da się pracować zdalnie, ale chyba wielu zadaje sobie pytanie, i po stronie pracowników i pracodawców – co zyskuję, a co tracę przyjmując taki właśnie tryb pracy.  

Z perspektywy pracownika praca zdalna to oszczędności czasu, w szczególności w dużych miastach. Nierzadko dojazd do pracy w Warszawie, Wrocławiu, Krakowie zajmuje dobrą godzinę. W dwie strony to dwie godzinny dziennie! To dużo i co więcej – jest to prywatny czas, który mógłby być spożytkowany na przyjemniejsze rzeczy. Jeżeli w domu mamy odpowiednie warunki dla niektórych praca z domu to także możliwość lepszego skupienia i koncentracji. Patrząc na to szerzej – praca zdalna to także dużo większe możliwości jeżeli chodzi o znalezienie pracy, dostęp do szerszej puli ofert. Położenie geograficzne nie stanowi już takiej bariery, mamy prawdziwie globalny rynek pracy.

Jednak praca zdalna to także niezłe wyzwanie. Bez samodyscypliny, o której wspomniałem wcześniej, może być ciężko stawiać wyraźne granice między tym co jest pracą, a tym co domem. Gdy ta granica się zatrze może okazać się, że czas poświęcany pracy wręcz się wydłuża i tym samym cierpi na tym nasze życie osobiste. 

A co z integracją, budową prawdziwego zespołu, więzią między ludźmi? Zwolennicy pracy zdalnej powiedzą – przecież na platformie też można. Można, ale czy to to samo? W czasie pandemii wiele firm wprowadziło substytuty takich działań. Np. wirtualna kuchnia – czyli taki room na platformie, gdzie pracując zdalnie można było uprzednio przygotowawszy sobie kawę w swojej własnej kuchni wejść i z zastanymi tam osobami pogaworzyć. Albo spotkanie integracyjne na platformie, nawet z pizzą, którą firma nam zafundowała i zamówiła do kilkudziesięciu lokalizacji, miejsc naszej pracy. Czy to naprawdę to samo? Z tego typu doświadczeń jednak uczestnictwo w wirtualnym escape room’ie w ramach integracji zespołu wywarło na mnie chyba największe wrażenie. Zaprawdę, chyba nie chciałbym powtarzać takich spotkań 😉

Z perspektywy pracodawcy praca zdalna może prowadzić np. do oszczędności kosztów powierzchni biurowej, ale… o ile np. umowa na biuro nie jest wieloletnia, a koszty wyjścia z niej są wyższe niż dalsze użytkowanie zakontraktowanej powierzchni. Wtedy po prostu mamy biuro, po którym hula wiatr. Patrząc na rynek pracy – tu podobnie jak od strony pracownika – pracodawcy mogą również wykorzystać szerszą pulę talentów, mogą rekrutować pracowników z dowolnego miejsca na świecie.

Jednak praca zdalna stanowi także nie lada wyzwanie dla pracodawców. Myślę, że wielu pracodawców zadaje sobie pytanie, a niektórzy wręcz podeszli do tego metodycznie i zaczęli to badać, jak praca zdalna wpływa na efektywność? Opinie tu są podzielone, jedni twierdzą, że obserwują wręcz wzrost, bo człowiek jest bardziej wypoczęty, nie marnuje czasu na dojazdy, bardziej kreatywny, a inni wręcz przeciwnie, albo zachęcają do powrotu do biur, lub wręcz nakazują swoim pracownikom powrót, bo ciężko jest wg nich w pełni zweryfikować ile z ramy czasowej, która powinna być poświęcona na realizację zadań, rzeczywiście zostało na pracę poświęcone. Czy to zadanie było trudne, czy jednak w czasie, kiedy powinniśmy pracować nad rozwiązaniem problemu poszliśmy na większe zakupy.

Praca zdalna to także niewątpliwie mniejsza więź z pracodawcą, tak samym fizycznym miejscem, ale także z kolegami z zespołu. To znowu powoduje większą niż dotychczas gotowość do zmiany pracy.

Zweryfikowano, że w Stanach Zjednoczonych w połowie 2021 ponad 20 milionów ludzi zrezygnowało z pracy. Zjawisko to zostało nazwane „Wielką Rezygnacją”. Oczywiście wtedy na tak duże ruchy miały wpływ także inne czynniki, pandemia przewartościowała nasze postrzeganie pracy, samorealizacji. Kruchość życia spowodowała, że wielu powiedziało „STOP, nie za tak wysoką cenę…”

Dziś w obliczu kryzysu gospodarczego decyzja o zmianie nielubianej pracy jest bardziej ryzykowna. Wydaje się, że Wielka Rezygnacja się skończyła, ale problem niskiego przywiązania i nieutożsamiania się z pracodawcą pogłębiany także przez pracę zdalną pozostaje. Dziś mamy do czynienia z quiet quitting (ciche odejście), czyli z „pracą na niskich obrotach”. Nie poświęcam się, nie angażuję, robię minimum minimorum.  Niektórzy porównują to z tzw. włoskim strajkiem.

Możliwość pracy zdalnej z perspektywy pracodawcy to także wydaje się rosnące zjawisko overemployed czyli multietatowość, choć nazwa polska myląca, dlatego, że tutaj mamy do czynienia z osobami współpracującymi na kontraktach B2B, a nie podstawie umowy o pracę. Jest to świadczenie pracy na ponad jednym „etacie” dla więcej niż jednego podmiotu w tym samym czasie, przy czym podmioty te nie wiedza o tym, iż wykonujący dla nas zadania wykonuje także prace dla kogoś innego. Praca zdalna umożliwia tego typu zachowania nie fair, co więcej – w Internecie są nawet dostępne poradniki jak to robić „sprytnie” aby się nie wydało.

Mówiąc o pracy zdalnej warto także wspomnieć o aspekcie technicznym i bezpieczeństwa przetwarzanych informacji. Pracodawca umożliwiając taką pracę powinien zapewnić niezbędne warunki techniczne dostępu do zasobów firmowych i utrzymania komunikacji i współpracy w zespole. Z punktu widzenia pracodawcy rośnie ryzyko wycieku poufnych informacji, nasze biuro na pracy zdalnej jest dzisiaj tam, gdzie jesteśmy my i nasz laptop. Nie każdy świadczy taką pracę z domu.

Reasumując – czy z perspektywy pracownika, czy pracodawcy chyba jak z każdym – także z pracą zdalną wiążą się plusy i minusy, korzyści i zagrożenia. Ważne, żeby mieć ich świadomość i tak organizować pracę, aby więcej było korzyści i to dla obu stron, niż skutków negatywnych. Jedno jednak jest pewne – świat już nigdy nie będzie taki, jak przed pandemią. Praca zdalna już z nami pozostanie.